Obraz Romana Opałki wypełnia gęsty ciąg liczb od 2450737 do 2473067. W trudnej do policzenia liczbie wersów, jedna obok drugiej, artysta wypisał 22 330 liczb.
Wszystkie liczby są namalowane białą farbą, a tło obrazu jest szare. Praca jest przykładem konceptualizmu. Skąd więc wzięła się koncepcja tego obrazu?
W 1965 Roman Opałka czekał na swoją partnerkę, rzeźbiarkę Halszkę Piekarczyk w kawiarni w warszawskim hotelu Bristol. Dziewczyna spóźniała się już dobrych kilkanaście minut – dla zabicia czasu młody artysta zaczął zapisywać na serwetce kolejne ciągi cyfr. Opałka po latach wspominał: „Miałem już trzydzieści trzy lata i dojrzały stosunek do swojego życia. Pomyślałem, że to wszystko nie ma sensu. Byłem na skraju samobójstwa. Ten program mnie uratował”.
Tak zrodził się wieloletni projekt, który stał się prawdziwym dziełem życia Romana Opałki. Pierwszy obraz namalowany w ramach projektu „Obrazów liczonych”, nazwany przez twórcę „Detalem”, znajduje się w kolekcji Muzeum Sztuki w Łodzi. To czarne płótno o wymiarach 193 cm wysokości i 135 cm szerokości pokryte jest białymi liczbami: od 1 do 35327, zapisanymi kolejno w ciasnych rzędach. Artysta kontynuował zapis na kolejnych płótnach. Spisywanie liczb miało na celu odliczanie mijającego czasu. Wszystkie „Obrazy liczone” były malowane na płótnach o stałych wymiarach 196 cm wysokości i 135 cm szerokości. Każda kolejna liczba jest większa o jedną liczbę całkowitą od poprzedniej, i tak ciągną się bez przerwy z jednego płótna na drugie.
W 1972 artysta pisał: „W mojej postawie, która jest programem na całe życie, progresja rejestruje proces pracy, dokumentuje i określa czas. Występuje tylko jedna data – data powstania pierwszego detalu idei progresywnego liczenia. Każdy następny detal jest elementem jednej całości. Oznaczony jest datą powstania pierwszego detalu – 1965, otwartą znakiem nieskończoności oraz pierwszą i ostatnią liczbą danego detalu. Liczę progresywnie od 1 do nieskończoności na jednakowych formatach detali, odręcznie pędzlem, białą farbą na szarym tle, z założeniem, że tło każdego następnego detalu będzie o 1% bledsze od poprzedniego. W związku z tym przewiduję dojście do okresu, w którym detale będą wyliczane bielą na bieli”. Tuż przed śmiercią, pod koniec kwietnia 2011, kiedy w Berlinie otworzono wystawę Romana Opałki zatytułowaną „Oktogon”, liczbą, jaką artysta osiągnął w swoich płótnach, było 5 590 000. Jego marzeniem było dojście do siedmiu siódemek. Miał to być moment, w którym jak obliczył, jego obraz stanie się zupełnie biały. Tego celu nie udało się jednak zrealizować.
Artysta sam daje pewne wskazówki widzowi – zaznacza, że „Obrazy liczone” najlepiej oglądać w pojedynkę. Przy większej liczbie osób zawsze ktoś stara się być najmądrzejszy, jednak inteligencja wobec jego obrazów nie pomoże…
„Detal 2450737-2473067” to jeden z najdroższych obrazów współczesnych polskich malarzy. Prywatny kolekcjoner zapłacił za niego ponad 1,3 miliona euro i oddał go w depozyt Muzeum Narodowemu w Krakowie.
Roman Opałka urodził się w 1931 r. w Abbeville-Saint-Lucien we Francji, zmarł 6 sierpnia 2011 r. w Rzymie. Był malarzem, grafikiem, jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego konceptualizmu.