Para butów, prawy i lewy. Oba podniszczone, choć użyte tylko raz. Raz, a dobrze.
Na początku była miłość. Taka od pierwszego wejrzenia. Szybka decyzja o wspólnym wyjeździe na wakacje, a potem – skoro Ela i Radek już wiedzą, że chcą spędzić ze sobą całe życie – ślub i wesele (kościół w Boglewicach, dom weselny w Górze Kalwarii, w rodzinnych stronach pana młodego, gdzie para zdecydowała się zamieszkać na stałe).
Uroczystość odbyła się w kwietniu 2011 roku. W organizacji przyjęcia dla stu osiemdziesięciu gości pomagali rodzice, chociaż większość obowiązków należała do państwa młodych. Kupno sukni panna młoda wzięła na siebie. Nawet po wielu miesiącach, w rozmowie z etnografami, wspominała to przedsięwzięcie z wypiekami na twarzy: „Zeszłam wszystkie sklepy możliwe, które były. Tak sobie postanowiłam, że muszę wszystko zobaczyć (…). Muszę być pewna stuprocentowo, że to jest właśnie ta”. A buty? „Buty razem wybieraliśmy” – komentuje lakonicznie Ela. A jednak to nie byle jakie buty.
W dzień poprzedzający wesele zostały wystawione za okno – jak zapewniała mama panny młodej, miało to zapewnić piękną pogodę w dzień ślubu. „I tak stały właśnie. Cały dzień, całą noc i była ładna pogoda” – wspomina Ela, choć pamięta też doskonale, że po drodze do domu pana młodego spotkało ją wielkie gradobicie („takie kulki centymetrowe”). Ale to było po drodze. Ślub i wesele odbyły się pod bezchmurnym niebem.
To nie jedyny zabieg magiczny z udziałem tej pary (butów). Kolejny, w dwóch wariantach regionalnych, zastosowano najpierw w domu panny młodej (w Małopolsce), potem w domu pana młodego (na Mazowszu). „To jest wkładanie pieniędzy w buta. Żeby w życiu nie zabrakło” – wyjaśniał pan młody. W domu rodzinnym pieniądze wkładali tata i brat, bezpośrednio przed wyjściem do ślubu – narzeczony. „Jednego miałam grosika, to pamiętam od mamy miałam. Od taty miałam sto złotych, od Grześka pięćdziesiąt złotych, a ty dwieście wkładałeś mi, jak przyjechałam” – przypomina mężowi Ela.
I jeszcze porwanie (na niby – znowu czary): podczas wesela, w środku nocy, Ela została uprowadzona przez kilku mężczyzn, a zadaniem Radka było wykupić ją z rąk porywaczy. Walutą w tej transakcji była wódka. „Ja stałam bez butów, bo to z buta się pije. […] Wsadza się w but tą literatkę i się nalewa. […] Dwa były do wykupienia aż buciki. Jak wykupił tego ostatecznego, to on mi oczywiście zakładał te buty i razem szliśmy na salę”.
Choć ledwie widoczne spod imponującej sukni, buty panny młodej miały też nie lada rolę do odegrania w kościele. Na podeszwach narzeczonego Ela napisała czarnym markerem „Help me”, co miało być żartobliwym komentarzem do pożegnania stanu kawalerskiego. W dniu ślubu, tuż przed wyjściem z domu, pożałowała, że nie przygotowała podobnego hasła dla siebie. Ela: „Już wychodziłam, już zakładałam te buty i mówię tak: [do brata] Piotrek, ja muszę coś sobie napisać. No przecież Radek ma help me, ja też coś muszę mieć. […] I tak myślę: teraz już mąż – nie, bo za długo. To chyba już mąż. Albo jeszcze miałam just married. […] On mówi: Dobra, to już mąż. No i tak. […] W końcu już mąż”. Oba napisy wywołały zamierzoną wesołość gości, gdy państwo młodzi uklękli przed ołtarzem.
Nie sposób wreszcie nie wspomnieć, choćby w tym pobieżnym opowiadaniu, że oba buty przetrwały bez większych uszczerbków prawdziwy maraton: od 11 rano, kiedy Ela wyruszyła w drogę na ślub z rodzinnego domu (dobre trzy godziny jazdy do narzeczonego), przez wielogodzinny weselny wir: błogosławieństwo, fotograf, ślub, goście, tańce – aż do rana („O dziewiątej to pamiętam tańczyliśmy jeszcze”). Takie to były buty. Buty na miarę panny młodej.
Gdy wszystkie te zdarzenia miały miejsce w Muzeum Etnograficznym w Krakowie trwały już w najlepsze badania współczesnych wesel („Wesela 21”). Ela i Radek stali się jedną z par, które wzięły udział w tym przedsięwzięciu. Wnieśli też swój wkład w powstałą przy tej okazji weselną kolekcję. Oprócz dwóch par butów przekazali Muzeum: zaproszenia na ślub i wesele, zasuszony bukiet panny młodej, figurki na tort, spis zakupów według zamówienia kucharek weselnych, notatki panny młodej, zawieszkę na butelkę z wódką, ubranka na butelki – strój panny młodej i pana młodego, poduszeczki na obrączki, suknię ślubną, welon, bolerko, torebkę, kolczyki, bransoletkę i naszyjnik, diadem, spinki do włosów, garnitur z kamizelką, koszulę, krawat, spinki do mankietów, dwa albumy ślubne. Zostały u nas także nagranie i transkrypcja kilkugodzinnej rozmowy, pełnej emocji, anegdot, wzruszeń – bezcenne źródło wiedzy o tym, jak bywa przeżywane wesele w XXI wieku.
Opracowała Dorota Majkowska-Szajer / https://etnomuzeum.eu/zbiory/buty-panny-mlodej