Fotografia performatywna: Zbigniew Dłubak, Mariusz Hermanowicz, Antoni Zdebiak
– Marta Szymańska
Fotografie performatywne ukazują odbiorcom działania powołane tylko na użytek fotografii, gdzie autor jest nie tylko świadkiem, ale przede wszystkim reżyserem i choreografem, w których bywa także aktorem. Takie przedstawienia odbywają się zwykle bez widzów, ale z myślą o nich.
Termin „fotografii performatywnej” użyty jest w wąskim znaczeniu, jako fotografia gestów o różnej amplitudzie celowości i znaczenia. Od ściśle zaplanowanych, eliminujących przypadek tak dalece jak to możliwe, poprzez działania realizowane na polecenie fotografa, zakładające pewną dowolność, aż po prace, gdzie modele zyskują pełną niezależność w wyrażaniu gestów, stając się współautorem zaistniałej sytuacji. Wybrane zdjęcia są w większości rejestracją pewnego procesu i konstruowane są w sekwencjach, co jest metodą budowania narracji wewnątrz prezentowanych projektów.
Tekst ma swój początek w rozważaniach na temat relacji między fotografią, performansem, inscenizacją i grą przed obiektywem. Nie chodzi jednak o dokumentację performansu, która jest z założenia suplementem do działania istniejącego niezależnie od tego, czy zostało sfotografowane. Ale o takie zdjęcia, w których nadrzędnym celem, zgodnie z intencją artysty, był obraz. Podstawą do analizy tematu są fotografie Zbigniewa Dłubaka, Mariusza Hermanowicza i Antoniego Zdebiaka — artystów, których archiwa znajdują się pod opieką Fundacji Archeologia Fotografii (FAF) i w których twórczości performatywność zajmuje szczególne ważne miejsce.
Gest wobec siebie
Wszyscy trzej artyści bywali reżyserami, scenografami, choreografami czy w końcu aktorami. Sami stawali przed obiektywem, jako głównego środka wyrazu używając własnego ciała – gestu, mimiki, pozy, ruchu.
Obrazem performatywnym najbliższym powszechnemu doświadczeniu jest autoportret. To sytuacja, w której autor/model panuje całkowicie nad swoim wizerunkiem i tworzy obraz możliwie najbliższy swoim wyobrażeniom i zamierzeniom. Praca z własnym ciałem stwarza najlepszą możliwość kontroli, co jest z pewnością jedną z najistotniejszych motywacji, dla których autor staje się modelem dla samego siebie. I choć nie zawsze zależy tylko i wyłącznie od siebie (często nie ma fizycznej możliwości, aby nacisnął spust migawki samodzielnie), to jednak jest to sytuacja, która daje dużą swobodę działania i eliminuje przypadek, błąd lub nieporozumienie. Tak jest w „Desymbolizacjach” Dłubaka, jednej z kilku serii, w których fotografował dłonie – tym razem swoje własne.
Obrazem performatywnym najbliższym powszechnemu doświadczeniu jest autoportret. To sytuacja, w której autor/model panuje całkowicie nad swoim wizerunkiem i tworzy obraz możliwie najbliższy swoim wyobrażeniom i zamierzeniom. Praca z własnym ciałem stwarza najlepszą możliwość kontroli, co jest z pewnością jedną z najistotniejszych motywacji, dla których autor staje się modelem dla samego siebie. I choć nie zawsze zależy tylko i wyłącznie od siebie (często nie ma fizycznej możliwości, aby nacisnął spust migawki samodzielnie), to jednak jest to sytuacja, która daje dużą swobodę działania i eliminuje przypadek, błąd lub nieporozumienie. Tak jest w „Desymbolizacjach” Dłubaka, jednej z kilku serii, w których fotografował dłonie – tym razem swoje własne.
Gest wobec siebie jest także formą wglądu i doświadczenia siebie, na które autor godzi się i za które sam przed sobą odpowiada. Jeśli przekracza granice, to tylko własne. Tak jest w przypadku dwóch prac Antoniego Zdebiaka (obie bez tytułu) oraz „Treningu 001” Mariusza Hermanowicza. Bardziej niż analizą świata zewnętrznego są efektem obserwacji siebie i próbą opowiedzenia o niewidzialnym: lęku, opresji czy potrzebie powrotu do źródeł. W obu przypadkach symbolicznie podkreśla to fakt, że sfotografowane sceny rozgrywają się w naturze – „oswojonej” i pozornie bezpieczniej u Hermanowicza albo dzikiej i ekstensywnej u Zdebiaka (skakanie do ziemi).
Gest zadany
Czy każda sytuacja, w której model / modelka wykonuje gest na polecenie fotografa w celu utrwaleniu go na zdjęciu, mieści się w obszarze fotografii performatywnej?
Mariusz Hermanowicz w pracy zatytułowanej „Hommage à René Magritte” używa ciała modelki jak rekwizytu. W tym wypadku nie tylko cały kontekst ujęcia pozostaje pod kontrolą autora, ale też powierzchowność anonimowej modelki. Podobna sytuacja rozgrywa się w „Gestykulacjach” Zbigniewa Dłubaka, gdzie modelka wykonuje serię gestów zgodnie z poleceniem autora. Struktura pojedynczych gestów – ustawienie zarówno tułowia jak i przedramion czy dłoni, podkreślona jest poprzez ułożenie ich w precyzyjne sekwencje. Kodyfikacja zawarta w obrazie pozwala odczytywać uprzedmiotowione ciało modelki jak znak, zapisany/ułożony zgodnie z intencją autora.
Inaczej rzucającą drzewem postać fotografuje Antoni Zdebiak. Cała scena, została przez niego zaaranżowana – ustalił nie tylko ujęcia, ale też rodzaj działania i miejsce. Autor nie miał jednak możliwości całkowitej kontroli nad gestami i działaniami modela, ze względu na ich dynamikę. Granica akceptacji przypadku w ostatecznym dziele została przesunięta o krok dalej w serii pokazującej tancerzy na skałach. Cykl ten nie ma charakteru dokumentacyjnego, tancerze zaproszeni zostali do projektu i umieszczeni przez autora w konkretnej przestrzeni. I to oni panują nad gestami – w dużo większym stopniu niż sam fotograf, stając się tym samym współtwórcami zdjęcia, zyskując jednocześnie podmiotowość.
gest wobec odbitki
Czy gest wobec odbitki fotograficznej, ingerujący nie tylko w formę, ale zmieniający również treść pracy może rozszerzyć – i tak bardzo pojemną – kategorię fotografii performatywnej?
Podstawowym gestem wobec obrazu fotograficznego jest kadrowanie. Odnajdywane w archiwach stykówki często pozwalają prześledzić jego dokładny przebieg, choć niejednokrotnie dopiero odnalezienie negatywu do konkretnej odbitki daje wgląd w pierwotny obraz naświetlony na błonie fotograficznej. Ciekawym przykładem jest praca Zbigniewa Dłubaka, wyjątkowa nie tylko dlatego, że artysta ten z reguły precyzyjnie ustalał ramy obrazu fotograficznego już na etapie ustawiania obiektywu i rzadko nanosił obszar przyszłego kadru na stykówki. Dodatkowo ich ułożenie, próby kadrowania i naniesienie tytułu sprawiają, że staje się ona pars pro toto, ikonosferą dla całej serii.
Interwencją w materię odbitki, wyrażającą jednocześnie niemożliwość przekazania zamierzonej treści tylko przy użyciu fotografii, zastosował w swoim cyklu Zdebiak. Cykl z mężczyzną powolnie obrastającym drzewem wydaje się doskonale wykorzystywać narracyjność wynikającą z seryjności fotografii. Każde kolejne ujęcie dopowiada dziejącą się historię. Jednak ostatni, kulminacyjny kadr wymagał od artysty dorysowania pnia drzewa, nie tylko dlatego, że czysto-fotograficzne zabiegi były niewystarczające. Dzięki zamazaniu postaci sens całej pracy również dosłownie wyrasta poza samą odbitkę, rozbudowując treść i możliwości interpretacji całej serii.
Brak zaufania do obrazu fotograficznego w swoim cyklu „Policzyć do 1000” wydaje się wyrażać także Hermanowicz. Zabieg, którego użył (zapewne kładąc na negatywie podczas naświetlania niewielkie kropki i następnie pisząc na powstałych kółkach odręcznie cyfry od 1 do 83) nie tylko kieruje wzrok oglądających na sfotografowanych w codziennych sytuacjach ludzi. Buduje też dodatkową, pozafotograficzną warstwę narracji, zarówno w pojedynczych zdjęciach jak i w całej serii. Wybierając gest spoza obszaru fotografii, ingeruje on w materialność odbitki, dodając treść nieistniejącą w pierwotnym obrazie.